-Poproszę chusteczki higieniczne.
-Nie ma niestety.
-Nie ma?
(delikwent czeka cierpliwie na odpowiedź)
-A niewyraźnie mówię?
-Rozmieni mi pani 100zł?
-Nie rozmieniamy pieniędzy.
-To gumę poproszę.
-Gdzie jest ulica X?
-Pierwszy raz słyszę, nie wiem.
-Ale jak to?
-Jak mam dojść do Z?
-Nie wiem.
-Siedzi tu pani i pani nie wie?
-Poproszę wodę.
-Jaką?
-Zimną.
-No ale jaką?
-Z lodówki?
-Tak, ale...
-Przecież mówię, że zimną.
-...gazowaną czy niegazowaną?
-Czy napoje w lodówce są zimne?
Klient płaci i chce koniecznie podać mi pieniądze do ręki:
-Proszę położyć.
(pokazuję bilownicę)
-Phi, też się znalazła księżniczka, pieniędzy do ręki się brzydzi brać.
-Dzień dobry, poproszę papierosy X.
-Dowód poproszę.
-Nie mam.
-Nie ma papierosów.
-To spierdalaj suko.
-Jaki bilet mam kupić, żeby dojechać do X?
-Nie wiem jaki, ale bilety są "takie, takie i takie."
-Czyli jaki mam kupić?
-Nie wiem gdzie to jest, najlepiej może "taki"?
-Nie, to wezmę inny.
-Poproszę gumę do żucia.
-Którą?
-Obojętnie.
(podaje)
-A nie, tej nie chce. Niech mi pani da inną.
-Można u pani płacić kartą?
-Tak.
-To poproszę zapałki.
-Poproszę bilet studencki.
(bez słowa podaję, bilet ulgowy - innych nie ma, bo ulga dla uczniów/studentów taka sama)
-Ale ja chce studencki a nie ulgowy.
-Gdzie jest muzeum/ulica/budynek?
-Niestety nie wiem, w PKiN jest informacja turystyczna.
-Ale pani nieuprzejma...
-Jak dojść do Dworca Centralnego/Złotych Tarasów?
(obiekty, które spod Budy to nawet mrówka widzi)
-Trzeba przejść na drugą stronę ulicy...
-A nie może być pani bardziej uprzejma mówiąc to?
Kończę obsługiwać klienta...
-Mogłaby się pani uśmiechnąć?
-Ale czy coś się stało?
-Tak, nie uśmiecha się pani.
-Przepraszam, ale nie mam na to siły po tylu godzinach pracy.
-A to nie powinna pani tu pracować, dla ludzi trzeba być uśmiechniętym non stop.
-Dzień dobry, czynne już?
-No otwarte, słucham.
-A bo nie wiedziałam czy otwarte czy zamknięte.
Pani w kiosku to też człowiek, nie przychodź zatem drugi człowieku i nie wyżywaj się. Idź do domu i wyżyj się na mężu/żonie/dzieciach. Lepiej ci jak powiesz do mnie "ty szmato, kurwo, dziwko, idiotko"? Super, ja rzucę na ciebie klątwę i też mi będzie lepiej. Z tym, że ja zrobię to w myślach...
Nie pukaj mi w okienko i nie mów do niego co chcesz kupić, ja je otworze i powiesz wtedy.
Pani w kiosku to nie mapa/rozkład jazdy, ona nie wie wszystkiego. Zatem jeśli pójdziesz o coś zapytać - uszanuj, że nie wie. Nie musi. A jeżeli wie, a ty będziesz zwykłym chamem - i tak ci nie powie.
Pani w kiosku też może mieć zły dzień, poza tym mało kto wytrzyma czasami nawet po 10h uśmiechając się od ucha do ucha. A czy wy, idąc tylko do sklepu, zawsze się uśmiechacie?
Chcąc rozmienić pieniądze, przyjdź i zapytaj. Jeśli żądasz, bo masz takie prawo... Odpowiadam "nie" i pocałuj się w...nos. To drugie niestety w myślach.
Płacisz i wciskasz mi pieniądze do ręki? Uszanuj to, że nie mam ochoty dotykać twojej dłoni. Nie, bo nie. Poza tym od tego jest bilownica. Czy wtedy na serio też trzeba wyzywać i komentować?
Jeśli ktoś dotrwał do tego momentu... szczerze współczuję ;)
Głupio tak czytać czyjeś żale, co?
Pozdrawiam Was serdecznie, obiecuje że następnym razem będzie śmiesznej :)
-Jaką?
-Zimną.
-No ale jaką?
-Z lodówki?
-Tak, ale...
-Przecież mówię, że zimną.
-...gazowaną czy niegazowaną?
-Czy napoje w lodówce są zimne?
Klient płaci i chce koniecznie podać mi pieniądze do ręki:
-Proszę położyć.
(pokazuję bilownicę)
-Phi, też się znalazła księżniczka, pieniędzy do ręki się brzydzi brać.
-Dzień dobry, poproszę papierosy X.
-Dowód poproszę.
-Nie mam.
-Nie ma papierosów.
-To spierdalaj suko.
-Jaki bilet mam kupić, żeby dojechać do X?
-Nie wiem jaki, ale bilety są "takie, takie i takie."
-Czyli jaki mam kupić?
-Nie wiem gdzie to jest, najlepiej może "taki"?
-Nie, to wezmę inny.
-Poproszę gumę do żucia.
-Którą?
-Obojętnie.
(podaje)
-A nie, tej nie chce. Niech mi pani da inną.
-Można u pani płacić kartą?
-Tak.
-To poproszę zapałki.
-Poproszę bilet studencki.
(bez słowa podaję, bilet ulgowy - innych nie ma, bo ulga dla uczniów/studentów taka sama)
-Ale ja chce studencki a nie ulgowy.
-Gdzie jest muzeum/ulica/budynek?
-Niestety nie wiem, w PKiN jest informacja turystyczna.
-Ale pani nieuprzejma...
-Jak dojść do Dworca Centralnego/Złotych Tarasów?
(obiekty, które spod Budy to nawet mrówka widzi)
-Trzeba przejść na drugą stronę ulicy...
-A nie może być pani bardziej uprzejma mówiąc to?
Kończę obsługiwać klienta...
-Mogłaby się pani uśmiechnąć?
-Ale czy coś się stało?
-Tak, nie uśmiecha się pani.
-Przepraszam, ale nie mam na to siły po tylu godzinach pracy.
-A to nie powinna pani tu pracować, dla ludzi trzeba być uśmiechniętym non stop.
-Dzień dobry, czynne już?
-No otwarte, słucham.
-A bo nie wiedziałam czy otwarte czy zamknięte.
Pani w kiosku to też człowiek, nie przychodź zatem drugi człowieku i nie wyżywaj się. Idź do domu i wyżyj się na mężu/żonie/dzieciach. Lepiej ci jak powiesz do mnie "ty szmato, kurwo, dziwko, idiotko"? Super, ja rzucę na ciebie klątwę i też mi będzie lepiej. Z tym, że ja zrobię to w myślach...
Nie pukaj mi w okienko i nie mów do niego co chcesz kupić, ja je otworze i powiesz wtedy.
Pani w kiosku to nie mapa/rozkład jazdy, ona nie wie wszystkiego. Zatem jeśli pójdziesz o coś zapytać - uszanuj, że nie wie. Nie musi. A jeżeli wie, a ty będziesz zwykłym chamem - i tak ci nie powie.
Pani w kiosku też może mieć zły dzień, poza tym mało kto wytrzyma czasami nawet po 10h uśmiechając się od ucha do ucha. A czy wy, idąc tylko do sklepu, zawsze się uśmiechacie?
Chcąc rozmienić pieniądze, przyjdź i zapytaj. Jeśli żądasz, bo masz takie prawo... Odpowiadam "nie" i pocałuj się w...nos. To drugie niestety w myślach.
Płacisz i wciskasz mi pieniądze do ręki? Uszanuj to, że nie mam ochoty dotykać twojej dłoni. Nie, bo nie. Poza tym od tego jest bilownica. Czy wtedy na serio też trzeba wyzywać i komentować?
Jeśli ktoś dotrwał do tego momentu... szczerze współczuję ;)
Głupio tak czytać czyjeś żale, co?
Pozdrawiam Was serdecznie, obiecuje że następnym razem będzie śmiesznej :)
http://www.motonews.pl/forum/?op=fvt&t=266323&start=20 |